Ukraina nie podpisała umowy stowarzyszeniowej z Unią Europejską i wbrew
temu, co się obecnie sądzi właśnie taki obrót sprawy jest zgodny z
interesami Rzeczypospolitej. Można wręcz powiedzieć, że Polska kolejny
raz miała więcej szczęścia niż rozumu. Nie ma bowiem żadnych
racjonalnych podstaw do tego, by sądzić, że Ukraina w tzw. „Europie”
byłaby dla naszego kraju kimś więcej niż tylko gigantycznym sojusznikiem
Berlina na naszej wschodniej flance. [...]
Oczywiście w sytuacji rosyjskiego zagrożenia oraz rażącej dysproporcji
sił pomiędzy Polską a Rosją w naszym interesie jest istnienie państw
buforowych, a więc i niepodległość Ukrainy. Jednak z faktu tego nie
wynika w żaden sposób, by w interesie Polski leżało również istnienie
silnej, rozwijającej się Ukrainy. W obecnych, niesprzyjających nam
warunkach w naszym interesie leży utrzymywanie obecnego status quo. [...]
Polska nie ma żadnego interesu w tym, by wzmacniać potężnego sąsiada,
którego połowa mieszkańców nabożnym kultem otacza Armię Czerwoną, a
druga połowa takim samym kultem darzy członków UPA. Każdy, kto choćby w
minimalnym stopniu zna ukraińskie realia, jest świadom tego, że to
właśnie ci ostatni, którzy nie wyobrażają sobie żadnego narodowego
święta bez wznoszenia banderowskich okrzyków i bez wymachiwania
czerwono-czarnymi proporcami, stanowią dziś proeuropejską awangardę na
Ukrainie. [...]
Manifestanci demonstrują swoje przywiązanie do „bojowników o wolność
Ukrainy”, czyli odpowiedzialnej za ludobójstwo Polaków Ukraińskiej
Powstańczej Armii Szuchewycza i Bandery. Fakt ten jakoś umyka naszym
komentatorom w ich entuzjastycznych, pełnych zaangażowania i
solidarności relacjach z Majdanu. Trudno uwierzyć, aby nie zdawali sobie
sprawy z tego, co symbolizują barwy czerwono-czarne i czyim okrzykiem
było słynne „Sława Ukrani! - Herojom sława!”, czy „Sława Nacji - Smert
Woroham!” Przypuszczać należy raczej, że po prostu nie chcą tego
wiedzieć.[...] Niekiedy nasze żywotne interesy mogą pokrywać się z interesami Rosji.
Tak właśnie jest w przypadku banderowskiego odrodzenia na zachodniej
Ukrainie, którego neutralizacja, leży tak w interesie Polski, jak i
Rosji.[...] Jeśli na Ukrainie zwycięży opcja proeuropejska, będzie to oznaczać zarazem zwycięstwo opcji neobanderowskiej.[...]
Czegokolwiek byśmy nie sądzili o niemieckich próbach podzielenia się
odpowiedzialnością za holokaust, w Berlinie od 70 lat nikt nie stawia
pomników Hitlerowi czy Waffen SS. Tymczasen Polacy nie są w żaden sposób
przygotowani na konfrontację pamięci z krzyczącymi na całe gardło
„herojom sława!” Ukraińcami, którzy już dziś z łatwością przekonują ich
do przygotowanej na polski użytek symetrycznej i względnej opowieści o
„neskorenych”.